wtorek, 12 czerwca 2012

Primum non nocere

Książki autorów afrykańskich rzadko osiągają wysokie nakłady. Nieczęsto trafiają też na zachodnie listy bestsellerów. Takim sukcesem mogą się poszczycić praktycznie wyłącznie afrykańscy nobliści oraz autorzy powieści przygodowych i sensacyjnych, tacy jak Wilbur Smith i Alexander McCall Smith (do wyjątków należy sukces Chinuy Achebego, Chimamandy Ngozi Adichie czy wypromowanego przez Oprę Winfrey Ukwema Akpana). Niedawno do grona bestsellerowych pisarzy dołączył Abraham Verghese, którego debiutancka powieść Cutting for Stone utrzymywała się przez wiele miesięcy na liście najlepiej sprzedawanych książek New York Timesa, a niedługo zostanie sfilmowana. Nic dziwnego, w powieści wydanej również w Polsce pod tytułem „Powrót do Missing” jest bowiem wszystko to, co składa się na klasyczny bestseller: wartka fabuła, splątane losy bohaterów, nieszczęśliwa miłość i nagłe zwroty akcji. Jeśli dodamy do tego gawędziarski styl autora i egzotyczną scenerię, mamy prawdziwe czytadło z Afryką w tle.

Abraham Verghese

Verghese opowiada historię Mariona Stone’a, która rozgrywa się w dwóch krajach na przestrzeni kilkudziesięciu lat. W 1954 r. w szpitalu misyjnym w stolicy Etiopii, Addis Abebie, przychodzi na świat dwóch bliźniaków Marion i Shiva. Ich matka, hinduska zakonnica, umiera podczas dramatycznego, niemal groteskowego porodu, a ojciec – chirurg – ucieka przed ciążącą na nim odpowiedzialnością i wyjeżdża do Ameryki. Chłopców przygarnia hinduska para lekarzy: ginekolog Hema i internista Ghosh. Bliźniacy dorastają w burzliwych czasach –  w okresie upadku cesarza Halje Sellasjego w wyniku rewolucji przeprowadzonej przez dyktatora Mengystu Hajle Marjama oraz w czasie wojny z Erytreą. Jednak to nie sytuacja polityczna, lecz miłość obu braci do jednej kobiety sprawia, że Marion opuszcza kraj, by studiować medycynę w Stanach. W tym czasie Shiva-samouk staje się światowym autorytetem w dziedzinie przetoki pochwowej. Kolejne, niezwykłe wydarzenia rodem z opery mydlanej prowadzą do melodramatycznego zakończenia.

Trzeba przyznać, że Abraham Verghese ma wyjątkowy dar opowiadania. Z racji wykształcenia ma też ogromną wiedzę medyczną, którą – zapewne na fali zainteresowania serialami medycznymi – postanowił wykorzystać w powieści. Jednak w trakcie lektury miejscami można odnieść wrażenie, że czyta się podręcznik medycyny dla opornych”. Dbałość autora o realistyczne oddanie szczegółów, tak widoczna w opisie procedur medycznych, w innych fragmentach niestety poważnie szwankuje. Powstają wręcz luki w fabule, które dziwią (matce bliźniaków do końca ciąży udało się ukryć swój stan), a nawet drażnią (nieoczekiwane pojawienie się Thomasa Stone’a czy Genet). Najmocniejszą stroną tej monumentalnej powieści jest natomiast z rozmachem nakreślone tło społeczno-historyczne. Jednakże mnogość zdarzeń i tematów – począwszy od sytuacji politycznej w Etiopii, adopcji i obrzezania przez zdradę, biedę, prostytucję aż po życie emigrantów i przeszczepy – może przytłaczać. Podobnie jak liczne, często niepotrzebne retrospekcje. Pierwszoosobowa narracja, prowadzona przez Mariona, także ugina się pod ciężarem szczegółów i punktów widzenia. Nie pozostawia przy tym żadnego pola do interpretacji, co sprawia, że większość postaci jest jednowymiarowa i sztuczna. Choć większa część akcji rozgrywa się w Etiopii, czytelnik rzadko ma do czynienia z Afrykańczykami. Głównymi bohaterami są albo wykształceni, ofiarni Europejczycy, albo szlachetni imigranci z Indii o nieskazitelnych charakterach. Etiopczykom i Erytrejczykom przypadają natomiast role służących, prostytutek bądź zdrajców. Dlatego czytając „Powrót do Missing”, łatwo wpaść w pułapkę krzywdzących stereotypów zastawioną przez autora. Chyba Verhgese zapomniał, że przede wszystkim nie należy szkodzić.



Tytuł: Powrót do Missing
Autor: Abraham Verghese
Data wydania: listopad 2011
Wydawca: Świat Książki
Liczba stron: 750
ISBN: 978-83-7799-034-6
EAN: 9788377990346
Wymiary: 14.5 x 20.5 cm
Cena: 42,90 zł 

czwartek, 10 maja 2012

Czekając na Caine Prize…


Przyznanie Caine Prize for African Writing to chyba najbardziej wyczekiwane wydarzenie literackie w Afryce. Nastąpi ono 2 lipca podczas uroczystej kolacji w Bodleian Library, w Oxfordzie. Już teraz można jednak przeczytać opowiadania, które zakwalifikowały się do finałowej piątki. Ben Okri – znany w Polsce głównie dzięki swojej powieści „Droga bez dna” – powołany niedawno na wiceprzewodniczącego jury, dokonał wraz z Ellah Allfrey i z Bernardine Evaristo wyboru spośród 122 opowiadań nadesłanych przez autorów z 14 krajów. Zdaniem jury reprezentują one „prawdziwie różnorodną beletrystykę z naprawdę różnorodnego kontynentu”. Rzeczywiście tegoroczne opowiadania cechuje bogactwo językowe i tematyczne.

Rotimi Babatunde
Pierwsze z nich – napisane w lekko ironicznym stylu – autorstwa Rotimiego Babatunde, opowiada historię nigeryjskiego żołnierza Bombaya walczącego w Birmie podczas II wojny światowej. W obcym kraju Bombay jest wielokrotnie konfrontowany z niedorzecznymi opiniami na temat Afrykańczyków. Najbardziej zaskoczony jest jednak wtedy, gdy dostaje pochwałę za zabicie białego człowieka. Po zakończeniu wojny, której nie spodziewał się przeżyć, sierżant Bombay powraca do Nigerii, po czym zajmuje stare, opuszczone więzienie i proklamuje powstanie niepodległej, jednoosobowej Republiki.

Billy Kahora
Opowiadanie Kenijczyka Billy’ego Kahory to zabarwiona szyderczym humorem historia o młodym pracowniku banku, który zamiast chodzić do pracy, woli spędzać czas na upijaniu się. W końcu Kandle zostaje wezwany na dywanik, ale udaje mu się przechytrzyć pracodawcę. 
Billy Kahora to chyba najbardziej znany z tegorocznych finalistów. Jest redaktorem naczelnym kenijskiego pisma Kwani? oraz scenarzystą obsypanego nagrodami filmu „Soul Boy” wyświetlanego w Polsce pod tytułem „Chłopiec, który szukał duszy”.

Stanley Kenani 
Kolejne opowiadanie, napisane przez Stanleya Onjezani Kenaniego, opisuje historię homoseksualnego studenta prawa, Charlesa Chikwanje, który złapany in flagrante nie tylko nie okazuje skruchy, jest wręcz dumny ze swoich preferencji seksualnych. W „bogobojnym” Malawi grozi za to więzienie. Tam też trafia, co przynosi katastrofalne skutki dla całego kraju. Podszyte drwiną opowiadanie dopełnia krótka przypowieść.

Pochodząca z Zimbabwe Melissa Tandiwe Myambo ukazuje niełatwy, zawieszony na cienkiej nici związek siostry i brata. Ibou, jako jedyny syn, miał możliwość wyjazdu z rodzinnego Senegalu do Ameryki i kontynuowania nauki. Fatima natomiast stara się ułożyć sobie życie po rozwodzie i zadbać o edukację syna. Wydaje jej się naturalne, że brat powinien jej w tym pomóc. 
Opowiadanie jest wielowątkowe i może stanowić świetny punkt wyjścia do ciekawej powieści.

Constance Myburgh 
Opowieść Jenny Bass, piszącej pod pseudonimem Constance Myburgh, to utrzymana w konwencji czarnego humoru historia drwala, który próbuje rozwiązać zagadkę znalezionej na drzewie odciętej nogi. Trop prowadzi do leżącej w szpitalu prostytutki, Zary Swart, a następnie do handlarza złotem.
Bass jest także autorką scenariusza, reżyserem i producentem filmu pt. „Tunel” wyświetlanego w Polsce podczas festiwalu AfryKamera.

Tutaj można pobrać i przeczytać (po angielsku) wszystkie nominowane opowiadania:
•    Rotimi Babatunde (Nigeria) – „Bombay's Republic” opublikowane w Mirabilia Review Vol. 3.9
•    Billy Kahora (Kenia) – „Urban Zoning” z McSweeney's Vol. 37
•    Stanley Kenani (Malawi) – „Love on Trial” z „For Honour and Other Stories”
•    Melissa Tandiwe Myambo (Zimbabwe) – „La Salle de Départ” z Prick of the Spindle Vol. 4.2
•    Constance Myburgh (RPA) – „Hunter Emmanuel” z Jungle Jim Issue 6.

środa, 18 kwietnia 2012

Sundżata i Czaka: wielcy afrykańscy herosi

Jednym z najczęściej powtarzanych mitów na temat Afryki Subsaharyjskiej jest twierdzenie, iż nie miała ona własnej historii przed przybyciem Europejczyków. Mimo wielokrotnych prób odkłamania dziejów afrykańskich, m.in. przez Basila Davidsona, znanego w Polsce głównie jako autora książki „Stara Afryka na nowo odkryta”, dawny stereotyp wciąż pokutuje. Podobnie krzywdzące i nieprawdziwe jest przekonanie o braku przedkolonialnej literatury afrykańskiej. Ta fałszywa opinia opiera się w główniej mierze na twierdzeniu Ruth Finnegan [1], że Afrykanie nie stworzyli żadnego eposu. Głównym argumentem była forma prozatorska afrykańskich epopei. Jednak począwszy od lat 70. intensywne badania naukowe i prace terenowe [2] wykazały, że istnieje mnogość dowodów na obecność eposu w tradycjach afrykańskich, a tekst prozatorski jest często wynikiem zapisu i tłumaczenia pozbawionego akompaniamentu muzycznego, a zatem bez możliwości uchwycenia deklamacyjnej intonacji. Wyniki owych badań dały też impuls do  gromadzenia i rejestracji dzieł epickich. Mimo że nadal wiele eposów nie zostało spisanych ani opublikowanych, nawet z fragmentarycznych zapisów wyłania się bogaty i różnorodny obraz. Eposy afrykańskie znacznie się między sobą różnią, posiadają jednak pewne wspólne cechy. Ich bohaterowie to prawie zawsze mężczyźni pochodzący ze środowisk arystokratycznych, których narodzinom przeważnie towarzyszą niezwykłe okoliczności, takie jak przepowiednia czy nietypowe zjawiska przyrodnicze. Często są wyśmiewani i zmuszani do opuszczenia swojego domu. Muszą pokonać wrogów, których charakteryzuje nadludzka siła, w wyniku czego są postrzegani jako zbawiciele swoich narodów. 

Przykładami takich bohaterów są m.in. Sundżata i Czaka, których losy zostały przedstawione w „Eposach Czarnej Afryki” wybranych przez Wandę Leopold, opatrzonych przez nią także wyśmienitym wstępem. Pierwszy z eposów – najbardziej znany w całej Afryce – to jedna z wielu wersji korpusu Sundżaty, opowiadająca o XIII-wiecznym władcy imperium Mali. Jego sława przetrwała przede wszystkim dzięki Djeli Mamadou Kouyaté pochodzącemu ze starożytnego rodu griotów, którego opowieść została przełożona w 1960 r. na francuski przez Gwinejczyka Djibrila Tamsira Niane i weszła do afrykańskiego kanonu literackiego.

Jak głosi ustny przekaz, do króla – Maghana Kon Fatta – przybył wróżbita, który przepowiedział, że jego syn zostanie wielkim władcą. Monarcha musi się jednak najpierw ożenić z brzydką, garbatą kobietą. Pewnego dnia dwóch myśliwych przyprowadza kobietę-bawoła, która zgodnie z przepowiednią zostaje żoną króla i wydaje na świat syna. Sundżata nie ma jednak łatwego dzieciństwa: bez władzy w nogach staje się celem ataków i drwin. Mimo choroby dziecka król wyznacza tuż przed śmiercią Sundżatę na swojego następcę, przydzielając mu wedle zwyczaju griota. Lecz intrygi pierwszej żony, Sasumy Berete, zazdrosnej o wpływy jej pierworodnego syna doprowadzają do wygnania Sundżaty i jego matki Sogolon oraz obwołania Dankarana Tumana królem. Chyba nie zdradzę wielkiej tajemnicy, pisząc, że ostatecznie przepowiednia się spełnia, a Sundżata – jak przystało na prawdziwego herosa – pokonuje wszelkie przeciwności losu i zostaje twórcą wielkiego imperium. 
Z jednej strony legenda Sundżaty to typowa średniowieczna historia z lekką dydaktyczną nutą, opowiadająca dzieje potężnego władcy oraz ukazująca ówczesne tradycje i obyczaje. Jednak z drugiej strony – ze względu na prozatorski charakter – czyta się ją jak współczesną powieść fantasy z wartką akcją i zaskakującymi zdarzeniami. Oprócz wielu znakomicie nakreślonych postaci, m.in. matki Sundżaty, bardzo ciekawa wydaje się kreacja narratora-griota jako strażnika historii i nośnika tradycji ustnej. Mamadou Kouyaté stwierdza: Są narody posługujące się pismem dla utrwalenia swojej przeszłości; jednakowoż wynalazek ten zabił u nich pamięć; nie czują już przeszłości, bowiem pismu jest obce ciepło ludzkiego głosu. U nich wszyscy sądzą, że wiedzą, podczas gdy wiedza powinna być tajemnicą. Prorocy nie pisali, a słowo ich było tym bardziej żywe. Marna to wiedza, która leży zastygła w niemych książkach. (s. 110)
Tę zanikającą umiejętność słownego przekazywania tradycji doskonale ilustruje też film Daniego Kouyaté pt. „Keita! Dziedzictwo griota” z 1995 r. oparty na eposie o  Sundżacie.
 Jego pełną wersję z napisami w języku francuskim można obejrzeć tutaj.
Drugim eposem ujętym w zbiorze jest legenda Czaki, króla Zulusów. Nieszczęśliwe dzieciństwo Czaki, jako nieślubnego syna wodza Senzangakona, jego pełna upokorzeń i wyrzeczeń młodość powodują, że Czaka zmienia się z ofiary w okrutnego mściciela, krwawo i bezwzględnie dążącego do władzy, co w ostateczności doprowadza do jego upadku. Czaka poświęca nawet w ofierze ukochaną żonę, Noliwe. Niebagatelną rolę odgrywa tutaj postać czarownika i doradcy Czaki, Isanusiego, który symbolizuje duchy przodków. 
Czaka Zulu
Autorem wersji przedstawionej w polskim przekładzie jest Thomas Mofolo, który tworzył w języku sotho. Napisana w 1908 r. książka została ostatecznie opublikowana dopiero w 1925 r., ponieważ misjonarze uznali ją za apologię dawnych pogańskich czasów i nie zgodzili się na jej wydanie. Powodem było przedstawienie chrześcijańskich przekonań za pomocą tradycyjnego afrykańskiego symbolizmu i mitologii. Ten zarzut stanowi jednocześnie o największej wartości eposu, który został uznany za jedną z 12 najlepszych książek afrykańskich XX w. Mofolo stworzył zbeletryzowaną biografię XIX-wiecznego zuluskiego władcy rządzącego potężnym imperium. Spod jego pióra wyszła fascynująca analiza ślepej pogoni za władzą absolutną i próba odpowiedzi na kwestię istnienia zła. Mofolo nie kwalifikuje postępowania Czaki z punktu widzenia moralnego: ani go nie apologizuje, ani nie potępia. Natomiast niewątpliwie ukazuje wybitną osobowość historyczną na miarę tragicznych szekspirowskich postaci.

Autor: Leopold Wanda - wybór
Tytuł: Eposy czarnej Afryki
Wydawnictwo Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza
Rok wydania:  1977 r.
Liczba stron: 304
Okładka:  Twarda
Cena: 8.00zł









[1] Finnegan, R. Oral Literature in Africa, Oxford 1970,
[2] Okpewho Isidore The Epic in Africa: Toward a Poetics of the Oral Performance, Columbia University Press 1979; Stephen Belcher. Epic Traditions of Africa. Bloomington: Indiana University Press, 1999

poniedziałek, 12 marca 2012

(Nie)wesołe życie imigranta

Wielu wybitnych pisarzy afrykańskich zna smak życia na emigracji. Pisarze starszego pokolenia (m.in. Chinua Achebe, Wole Soyinka, Buchi Emecheta, Ousmane Sembène, Léopold Sédar Senghor, Ayi Kwei Armah, Ama Ata Aido, Assia Djebar, Camara Laye, Ben Jelloun) wyjeżdżali na studia, w poszukiwaniu wolności politycznej czy lepszych warunków ekonomicznych. W ubiegłym stuleciu życie na emigracji nie zawsze było jednak kwestią wyboru. Ngũgĩ wa Thiong'o, kenijski pisarz, który trafił do więzienia za krytykę ówczesnego wiceprezydenta, Daniela arap Moi, musiał szukać schronienia za granicą. W 1982 r. wyjechał do USA i dopiero po 22 latach pobytu na uchodźctwie mógł powrócić do swojego kraju. Somalijczyk, Nuruddin Farah, uciekł przed reżimem Mohammeda Siada Barre’a i przez ponad 20 lat żył na wygnaniu. Mongo Beti musiał przenieść się do Francji, ponieważ jego twórczość nie spodobała się kameruńskim władzom kolonialnym i hierarchom kościelnym. Natomiast południowoafrykańscy pisarze Breyten Breytenbach i Lewis Nkosi zostali zmuszeni do opuszczenia swojej ojczyzny za walkę z apartheidem. Przykłady przymusowego uchodźctwa pisarzy można by mnożyć ….

Afrykańscy pisarze młodego pokolenia żyjący na emigracji m.in. Chimamanda Ngozi Adichie, Helon Habila, Biyi Bandele, Chika Unigwe, Uwem Akpan, Alain Mabanckou, Petina Gappah czy Sefi Atta, raczej nie muszą się obawiać prześladowań politycznych. Nie mają też traumatycznych wspomnień z czasów kolonialnych. Często jednak – aby zdobyć sławę w kraju pochodzenia – musieli najpierw wybić się na rynku zachodnim. Zainteresowanie międzynarodowych mediów, nagrody literackie, recenzje w prestiżowych pismach są dla nich przepustką do kariery i sukcesu w Afryce. 
Natomiast inni przedstawiciele tej generacji pisarzy wyjechali z Afryki w dzieciństwie (Ben Okri, Helen Oyeyemi, Maaza Mengiste, Nadifa Mohamed), a nawet urodzili się na zachodzie (Aminatta Forna, Teju Cole). Mimo to Afryka jest ich muzą. Wracają do niej na chwilę, by czerpać z doświadczeń poprzedniego pokolenia, by obserwować i zdobywać wiedzę. Często też, jako że sami stoją na skraju dwóch światów, poruszają problem imigracji i tęsknoty za ojczystym krajem. 

Taka tematyka dominuje w twórczości pochodzącego z Etiopii Dinawa Mengestu. Urodzony w 1978 r. w Addis Abebie autor wyjechał w wieku dwóch lat wraz z matką i siostrą do USA, gdzie wcześniej jego ojciec schronił się przed „czerwonym terrorem” dyktatora Mengystu Hajle Marjama.

Dinaw Mengestu

Mengestu zadebiutował w 2007 r., od razu zdobywając Guardian First Book Award. Jego powieść ukazała się najpierw w Wielkiej Brytanii pod tytułem „Children of the Revolution” („Dzieci rewolucji”), nawiązującym do wielkiego przeboju zespołu T. Rex z lat 70. Amerykański wydawca postawił jednak na mniej polityczny tytuł: „The Beautiful Things That Heaven Bears” („Niebios światła cudne”, dosł. „Piękne rzeczy, jakie przynosi niebo”), zaczerpnięty z poematu Dantego Boska komedia", z Pieśni XXXIV kończącej „Piekło”. 

Zdaniem Josepha, jednego z bohaterów powieści ten fragment doskonale oddaje to, co odczuwają Afrykańczycy żyjący na emigracji: codzienne piekło, przez które tylko czasami przebija niebo (s. 100). Podobnie jak Dante, błąkają się oni z bagażem trudnych doświadczeń między dwoma światami, szukając okruchów piękna i choćby iskierki nadziei na przyszłość. Pochodzący z Konga Joseph znajduje zrozumienie u dwóch przyjaciół: Kenijczyka Kennetha oraz Sephy Stephanosa, który uciekł z Etiopii przed komunistyczną rewolucją, po tym jak jego ojciec został zamordowany przez juntę wojskową na jego oczach. Siedemnaście lat później Sepha nadal boryka się z kryzysem tożsamości i świadomością, że człowiek zawieszony między dwoma światami żyje i umiera w samotności (s. 228) oraz próbuje znaleźć swoje miejsce na ziemi. Wydaje się, że tym miejscem może być prowadzony przez niego niewielki sklep spożywczy w podupadłej dzielnicy Waszyngtonu. Tam spotyka się ze swoimi dwoma towarzyszami niedoli. Ich ulubionymi zajęciami są żarty na temat okrucieństw i rozrzutności afrykańskich dyktatorów oraz sprawdzian wiedzy o zamachach stanu w ponad 30 krajach Afryki.
Gdy do dzielnicy, w której mieszka i pracuje Sepha, wprowadza się biała kobieta z córką, pojawia się promyk nadziei. Ich obecność oznacza jednak proces gentryfikacji dzielnicy, na skutek której może utracić swój sklep. 


 
Mengestu pisze z dużą lekkością (na filmie autor czyta fragment książki) i gorzko-ironicznym humorem. Z prawdziwym wdziękiem wprowadza wątek miłosny, delikatnie zahacza o kwestie rasowe i bez skrępowania obnaża paradoksy amerykańskiego marzenia. Ale przede wszystkim przekonywająco ukazuje rozdarcie afrykańskich imigrantów, z jednej strony silnie pragnących powrócić do kraju, a jednocześnie starających się wymazać z pamięci swoją przeszłość, by móc się całkowicie zanurzyć w kapitalistyczną rzeczywistość Ameryki.



Autor: Mengestu Dinaw

Tytuł:  The Beautiful Things That Heaven Bears
Wydawca:     Penguin Group Inc.
Data wydania: 2007 r.
Liczba stron:  228
ISBN: 1594482853
Cena:  55 zł


poniedziałek, 6 lutego 2012

Ekranizacja „Połówki żółtego słońca”


Chimamanda Ngozi Adichie
Bestsellerowa powieść Chimamandy Ngozi Adichie Połówka żółtego słońca wkrótce zostanie przeniesiona na ekran. Andrea Calderwood, która wyprodukowała m.in. Ostatniego króla Szkocji, oraz Gail Egan odpowiedzialna za produkcję Wiernego ogrodnika zebrały - dzięki nigeryjskim inwestorom i brytyjskiemu instytutowi filmowemu – fundusze, które pozwolą reżyserowi Biyi Bandele dokonać adaptacji jednej z najciekawszych powieści afrykańskich, nagrodzonej w 2007 r. Orange Prize. Prace nad filmem, które rozpoczną się w marcu, będą prowadzone w Nigerii.

Thandie Newton
Dominic Cooper
Biyi Bandele, nigeryjski dramaturg i powieściopisarz, autor znanej w Polsce książki Chłopiec z Birmy, ma już na swoim koncie parę sukcesów na scenie londyńskiej – wystawił m.in. adaptację powieści Chinuy Achebego Wszystko rozpada się. Połówka żółtego słońca będzie dla niego debiutem reżyserskim. Obsada zapowiada się interesująco, choć nie wiadomo jeszcze, kto jaką rolę zagra. W ekranizacji wystąpią mianowicie Thandie Newton, Chiwetel Ejiofor i Dominic Cooper. Newton będzie musiała najprawdopodobniej wcielić się w dwie postacie: Olanny oraz jej siostry-bliźniaczki Kainene. 

Chiwetel Ejiofor
Z pewnością twórcy liczą na to, że film odniesie sukces na miarę innych kinowych hitów, których akcja rozgrywa się w Afryce. Już teraz pojawiają się jednak obawy, zwłaszcza ze strony Nigeryjczyków, że ze względu na komercyjny cel film będzie skierowany głównie do zachodniej publiczności, na skutek czego straci na autentyczności. Sprzeciw budzi przede wszystkim wybór Thandie Newton jako odtwórczyni głównej roli żeńskiej. Mimo swoich afrykańskich korzeni – jej matka pochodzi z Zimbabwe – Newton nie przypomina kobiety z ludu Ibo. Ten fakt nabiera szczególnego znaczenia w kontekście wypowiedzi Adichie na temat postrzegania Afryki przez Zachód.

czwartek, 26 stycznia 2012

Afrykańscy pisarze na festiwalu w Hadze


Tegoroczna, 17. edycja międzynarodowego festiwalu literackiego Writers Unlimited w Hadze odbyła się pod hasłem: „Keep on dreaming!” (Nie przestawaj marzyć). W programie były między innymi odczyty i dyskusje z udziałem pisarzy z całego świata. Afrykę reprezentowało w tym roku kilkoro autorów, m.in.: Helon Habila i Chika Unigwe z Nigerii, Dinaw Mengestu z Etiopii, Kopano Matlwa z RPA i Ahmad Al Malik z Sudanu.

Począwszy od 2007 roku festiwal rozpoczyna się odczytem wybitnego pisarza z zagranicy. W 2009 r. Nuruddin Farah z Somalii przemawiał na temat współczesnej migracji i poczucia przynależności. Rok później odczyt wygłosiła Antjie Krog z RPA, natomiast w tym roku otwarcia festiwalu dokonał Helon Habila, który mówił o literaturze jako sposobie widzenia: Prawdziwy pisarz nie może zapomnieć. Prawdziwego pisarza obraz będzie prześladować dopóty, dopóki on go nie opisze. Nie da mu spać po nocach, będzie go nawiedzać w ciągu dnia. Pisarza fascynuje zło, nie hipnotyzuje czy przyciąga, lecz fascynuje. Sam fakt jego istnienia, jego zwykła banalność.

Habila wziął także udział w dyskusji panelowej na temat „Jak być dyktatorem w Afryce”. Wraz z Dinawem Mengestu i Davidem van  Reybrouckiem próbował się wczuć w rolę afrykańskiego dyktatora.
Dinaw Mengestu


Pochodzący z Etiopii Mengestu (autor powieści Children of the Revolution/The Beautiful Things That Heaven Bears i How to Read the Air), zażartował, że na razie jest pisarzem, ale aspiruje do roli dyktatora. Ma ułatwione zadanie, ponieważ nosi takie samo nazwisko jak etiopski „czarny Stalin" Mengystu Hajle Marjam. Jego zdaniem dyktatorzy nie wywodzą się z próżni: ludzie sami tworzą swoich przywódców, oddając im swoje marzenia i zrzekając się odpowiedzialności.


David van Reybrouck
Z kolei belgijski historyk sztuki i pisarz, David van Reybrouck, autor książki o historii Konga, w sarkastycznym tonie pokazał w 10 punktach, jak zostać dyktatorem i jak utrzymać się przy władzy. Stwierdził ponadto, iż w kontekście ostatnich wydarzeń w Europie wydaje się oczywistym, że demokracji w zachodnim stylu nie da się przenieść – tak jak gotowych mebli z IKEI - na grunt afrykański.
Helon Habila


Helon Habila pozostaje jednak optymistą, pomimo negatywnych wieści płynących z Afryki. Pokojowe protesty przeciwko kontrowersyjnym decyzjom nigeryjskiego rządu pokazują, że Afrykańczycy coraz częściej biorą sprawy w swoje ręce.


Mniej optymistyczna była natomiast dyskusja z udziałem Habili na temat wydobycia ropy naftowej w Delcie Nigru. Zarówno jego najnowsza powieść Oil on Water, której fragmenty odczytał, jak i film dokumentalny Thomasa Bloma pokazują katastrofalny wpływ działalności spółek naftowych na środowisko i lokalne społeczności. Interesujące było spojrzenie na tę samą sprawę z dwóch różnych perspektyw: pisarza, który odwołuje się do wyobraźni czytelników, i dokumentalisty, który operuje obrazami. Czytając książkę Habili (wkrótce zamieszczę jej recenzję), miałam wrażenie, że pisarz wyolbrzymia pewne negatywne sprawy. Jednak po obejrzeniu dokumentu jego apokaliptyczna wizja nabrała bardziej rzeczywistego wymiaru.


Tego samego wieczoru wystąpili jeszcze Chika Unigwe i Ahmad Al Malik, mówiąc o tworzeniu i marzeniu w obcych językach. Pochodząca z Nigerii Unigwe mieszka od 13 lat w Belgii, a Al Malik – w Holandii. Ich książki opublikowano najpierw w języku niderlandzkim, mimo że zostały napisane po angielsku (Unigwe) i po arabsku (Al Malik). Jest to dość powszechna praktyka. Tak było również w przypadku twórczości Mosesa Isegawy, znanego m.in. dzięki powieści Kroniki abisyńskie.

Chika Unigwe
Ahmad Al Malik

piątek, 6 stycznia 2012

Portret kenijskiego artysty z czasów młodości

Binyavanga Wainaina to jedna z najciekawszych i najbarwniejszych postaci na afrykańskiej scenie literackiej. Wainaina zasłynął jako autor satyrycznego eseju „Jak pisać o Afryce”, swoistego antyprzewodnika zawierającego utarte schematy i banały na temat Afryki eksploatowane przez zachodnich pisarzy. Jedna ze wskazówek brzmi: Nigdy nie umieszczaj na okładce książki albo w środku zdjęcia zadowolonego Afrykańczyka – chyba że Afrykańczyk ten otrzymał Nagrodę Nobla. Karabinek AK-47, wystające żebra, odsłonięte piersi – to trzeba wykorzystać. Źródłem inspiracji dla powstania tego tekstu była twórczość Ryszarda Kapuścińskiego, którego Wainaina nazywa rasistą i potępia za powielanie stereotypów oraz stosowanie krzywdzących uogólnień.


Wainaina – laureat Caine Prize for African Writing w 2002 r. za opowiadanie Discovering Home – jest także założycielem czasopisma literackiego Kwani? oraz dyrektorem Chinua Achebe Center for African Writers and Artists. Pisuje dla Vanity Fair, Granty i New York Timesa, a w sierpniu ubiegłego roku nakładem wydawnictwa Graywolf Press wydał swoje wspomnienia zatytułowane One Day I Will Write About This Place (Pewnego dnia napiszę o tym miejscu). Ten debiut książkowy Kenijczyka stanowi niejako kontynuację dyskursu Wainainy ze światem zachodnim zapoczątkowanego wspomnianym esejem. Tym razem, na przekór swoim własnym radom, autor nie epatuje obrazami głodu ani wojen, nie roztrząsa problemu HIV, obrzezania czy prostytucji. Niczego nie lukruje ani nie demonizuje, tylko skupia się na codziennym życiu przeciętnych ludzi: mechaników, kierowców, lekarzy, nauczycieli, studentów itd. Wprawdzie nie stroni od polityki i trudnych tematów, jednak ważne wydarzenia historyczne takie jak śmierć Jomo Kenyatty, rządy Daniela Moi, upadek apartheidu czy masakra w Ruandzie zawsze ukazuje gdzieś w tle, rzucone mimochodem albo pojawiające się na ekranie telewizora. Kenyatta, ojciec Kenii, nie żyje. Mama jest ciągle zmęczona... Żałoba po Kenyatcie trwa chyba całe wieki. Nie ma szkoły. (s. 22).

Wainaina pisze jednak przede wszystkim o swoich młodzieńczych fascynacjach i rozterkach. O szukaniu własnej drogi. Z jego najwcześniejszych – miejscami zakręconych, wręcz surrealistycznych – wspomnień z lat 70. wyłania się szczęśliwy, choć nieco zagubiony chłopiec wychowywany w rodzinie z klasy średniej. Nastoletni Binyavanga, który podobnie jak jego zachodni rówieśnicy słucha Michaela Jacksona i tańczy breakdance'a, nie dostaje się, mimo doskonałych wyników, do wymarzonej szkoły średniej z powodu swoich kikujuskich korzeni. Studia w RPA też okazują się niewypałem. Wainaina nie potrafi sprostać oczekiwaniom rodziców i społeczeństwa jako przyszły inżynier, biznesmen czy prawnik. Potrafi właściwie tylko nieustannie czytać, doprowadzając się na skraj depresji. Na szczęście w końcu postanawia żyć, a nie tylko marzyć o życiu. I wreszcie zaczyna pisać. Z właściwym sobie cynizmem opisuje, jak sprytnie manipulując szacownym jury Caine Prize, udało mu się osiągnąć pierwszy poważny sukces: Opowiadanie jest o młodej dziewczynie (dziewczynka, sprawa płci!), która kwestionuje świat i wartości wyznawane przez matkę (wiara we własne siły). Eksploatuję każdy chwytliwy temat afrykański, jaki tylko przychodzi mi do głowy. (s. 184). Główna nagroda wkrótce przynosi mu sławę i intratne zlecenia. Wainaina ma jednak dość zachodniego paternalizmu i pisania pod publiczkę: Zaczynam rozumieć, dlaczego w Kenii powstaje tak mało dobrej literatury. Talent marnuje się na pisanie tekstów edukacyjno-rozrywkowych i broszur uświadamiających za siedem tysięcy dolarów, z pieniędzy pochodzących z datków. Nie komplikuj, a dostaniesz sowitą zapłatę. (s. 191). Wainaina woli iść pod prąd, przełamywać stereotypy i konwencje. Bawi się językiem (a właściwie kilkoma językami), eksperymentuje z różnymi stylami i tematami. I robi to doskonale.


Jego Afryka jest z pewnością mniej egzotyczna, romantyczna czy okrutna niż ta, która istnieje w wyobraźni ludzi z Zachodu. Bo jest zbyt skomplikowana i pełna kontrastów, wielonarodowa, wielojęzyczna i wielokulturowa. Wainaina nie tworzy pojedynczej historii. Dlatego po jego wspomnienia nie powinny sięgać osoby, które myślą, że Afryka to kraj, a Kenia to jedynie safari, Masajowie albo idealna sceneria do romantycznych filmów. 



Autor: Binyavanga Wainaina

Tytuł: One Day I Will Write About This Place

Wydawca: Graywolf Press

Data wydania: sierpień 2011 r. 

Liczba stron: 256

ISBN: 978-1-55597-591-3

Cena: 87 zł 

Na okładce: Wangeci Mutu My Strength Lies, 2006



poniedziałek, 21 listopada 2011

Nagroda „Złoty Baobab” przyznana



Nagroda „Złoty Baobab” (zwana wcześniej Nagrodą Baobabu) to wyróżnienie jedyne w swoim rodzaju. Jest ono przyznawane pisarzom afrykańskim w dziedzinie literatury dla dzieci i młodzieży. W tym roku laureatami nagrody zostało troje Południowoafrykańczyków: Ken Farnsworth, który wygrał w kategorii wiekowej 12-15 lat za opowiadanie The Rooster (Kogut); Edyth Bulbring zwyciężyła w kategorii 8-11 lat za  Sour Works (Żelkowe robaczki) oraz Luc Hassbroek za The Dance (Taniec) w kategorii obiecujących pisarzy poniżej 18 roku życia.

Do nagrody nominowani byli ponadto
  • w kategorii od 12 do 15 lat: Adeboyin Oluwaseun Olatoye i Tunji Ajibade z Nigerii
  • w kategorii od 8 do 11 lat: Marion Drew i Dorian Haarhoff z RPA
  • w kategorii autora poniżej 18 lat: Nnamani Chiemerie z Nigerii
Ken Farnsworth 
Nagroda „Złoty Baobab” została ustanowiona w 2008 r. z inicjatywy Deborah Ahenkorah z Ghany oraz Ramy Shagaya z Senegalu. Ideą przyświecającą twórcom nagrody była chęć promocji utalentowanych pisarzy tworzących dla dzieci i młodzieży oraz umożliwienie młodym afrykańskim czytelnikom dostępu do literatury opisującej bliską im rzeczywistość. 

W radzie doradczej zasiadają cenieni pisarze, tacy jak Ama Ata Aidoo i Patrice Nganang. W składzie tegorocznego jury byli m.in. nigeryjski powieściopisarz, poeta i eseista Helon Habila oraz wielokrotnie nagradzany autor i ilustrator książek dla dzieci Meshack Asare.



Luc Haasbroek
Edyth Bulbring

czwartek, 27 października 2011

Wszystko rozkwita czyli renesans literatury afrykańskiej

Już od kilku lat literatura afrykańska przeżywa ogromny rozkwit. Coraz częściej autorzy pochodzący z Afryki zostają laureatami prestiżowych nagród literackich, jak chociażby tegoroczna zdobywczyni Commonwealth Writers’ Prize, Aminatta Forna, czy nagrodzona Orange Prize w 2007 r. Chimamanda Ngozi Adichie. Afrykańscy pisarze co roku znajdują się w ścisłej czołówce kandydatów do nagrody Nobla. Znane wydawnictwa, jak Random House, Penguin i Macmillan intensyfikują swoją działalność w Afryce i wznawiają klasykę literatury afrykańskiej. Natomiast dzięki takim inicjatywom jak Farafina i Kwani? dochodzą do głosu pisarze, którzy dopiero stawiają pierwsze kroki. Ich twórczość niejednokrotnie wychodzi poza ramy geograficzne i gatunkowe. Niektóre nazwiska są już znane na arenie międzynarodowej, np. Brian Chikwava (Zimbabwe), Helon Habila (Nigeria), Maaza Mengiste (Etiopia) i Binyavanga Wainaina (Kenia), ale potencjał literacki szerzej nieznanych pisarzy afrykańskich jest znacznie większy.

Renesans przeżywają tradycyjne gatunki literackie, takie jak powieść kryminalna czy obyczajowa. Oprócz znanych w Polsce książek Alexandra McCalla Smitha o dobrodusznej Mmie Ramotswe, czy Pepeteli o ciapowatym detektywie Bundzie pojawiła się nowa fala powieści sensacyjnych np. „Nairobi Heat” Mukomy wa Ngugi z Kenii, „Wake Up Dead” czy „Mixed Blood” Rogera Smitha z RPA. Ta ostatnia książka została dostrzeżona przez Phillipa Noyce’a i już niedługo zostanie przez niego zekranizowana z Samuelem L. Jacksonem w roli głównej. Prawdziwą eksplozję obserwujemy też w literaturze obyczajowej, zwłaszcza kobiecej. Petina Gappah z Zimbabwe oraz Nigeryjki Lola Shoneyin, Chika Unigwe i Adaobi Tricia Nwaubani czy Ugandyjka Doreen Baingana to zaledwie kilka z wielu młodych, obiecujących autorek. Co więcej, popularnością zaczynają się również cieszyć gatunki dotychczas ignorowane przez afrykańskich pisarzy, jak science fiction, m.in. za sprawą Gambijczyka Birama Mbooba.

Właściwie trudno sobie wyobrazić obecny rozkwit literatury afrykańskiej bez twórczości Chinuy Achebego. Szczególnie, że minęło zaledwie pół wieku od wydania w 1958 r. jego przełomowej powieści „Things Fall Apart”, uznanej za pierwszą nowoczesną powieść afrykańską i jedną z dwunastu najlepszych książek afrykańskich XX w. Wprawdzie „Ethiopia Unbound” (1911 r.) Josepha Casely-Hayforda z Ghany i „The Palm-Wine Drunkard” (1952 r.) Amosa Tutuoli (wydana w Polsce w 1983 r. jako „Smakosz wina palmowego”) zostały opublikowane znacznie wcześniej, to jednak Achebego okrzyknięto „ojcem literatury afrykańskiej”. On sam nie przepada za tym określeniem, ale nawet jeśli nie był pierwszym, to z pewnością jest najpopularniejszym pisarzem afrykańskim. Świadczą o tym chociażby obchody 50. rocznicy wydania jego powieści zorganizowane w 2008 r. w różnych częściach świata oraz imponująca liczba sprzedanych książek.

Chinua Achebe
Na czym w takim razie polega fenomen Achebego? Przede wszystkim na mistrzostwie formy i języka. Achebe doskonale wplata afrykańskie tradycje literackie w nowoczesną strukturę powieściową, tworząc nowy rodzaj pisarstwa. Choć pisze po angielsku („Dano mi ten język i mam zamiar go używać”[1]), jego powieści są przesycone przysłowiami, idiomami i metaforyką zaczerpniętą z języka, tradycji i kultury Ibo.

Kunszt Achebego przejawia się także w treści. W swojej debiutanckiej powieści Achebe zdołał na niespełna 180 stronach nakreślić frapujący obraz życia w Nigerii przed pojawieniem się kolonizatorów oraz uchwycić kluczowy moment przemian historycznych. Lekka i nieskomplikowana proza – w charakterystyczny sposób czerpiąca z opowieści ludowych – przenosi nas w XIX-wieczny, egzotyczny świat Okonkwa i jego rodziny. Oczami mieszkańców Umuofii doświadczamy tragedii związanej z zanikiem tradycyjnych wartości i ładu moralnego w obliczu kolonializmu. Jednocześnie jesteśmy świadkami osobistego dramatu głównego bohatera, którego silne poczucie godności cierpi w zetknięciu z nową kulturą.

Wychowany na literaturze anglosaskiej, Achebe używa języka kolonizatora, ponieważ stał się on częścią afrykańskiego dziedzictwa kulturowego. Wyraża jednak zdecydowany sprzeciw wobec zachodniego modelu twórczości pisarskiej, która ukazuje Afrykę jako czarny, pogrążony w mroku barbarzyństwa i bestialstwa kontynent. Dlatego jego pierwsza powieść jest między innymi odpowiedzią na „Jądro ciemności" Conrada, którego Achebe nazywa skończonym rasistą[2]. Motyw Kurtza pojawia się także w drugiej części trylogii, pt. „No Longer At Ease” (1960).

W kolejnych powieściach: „Arrow of God” („Boża strzała”) „A Man of the People” („Czcigodny Kacyk Nanga”) , „Anthills of the Savannah” (1987), Achebe podejmuje między innymi temat korupcji oraz roli kobiet w tradycyjnym, afrykańskich społeczeństwie. Urodzony w Nigerii w 1930 r. Albert Chinualumogu Achebe jest ponadto autorem książek dla dzieci, opowiadań, zbiorów poezji i esejów. Za swoją twórczość został uhonorowany wieloma nagrodami, w tym prestiżową „Booker Man International Prize”, i od lat jest jednym z najpoważniejszych kandydatów do nagrody Nobla. Ponad 30 uniwersytetów na całym świecie nadało mu tytuł honoris causa. Chinua Achebe to żyjąca legenda. Prawdziwa ikona i symbol Afryki.

Niestety wciąż pozostaje mało znany polskim czytelnikom. Rocznica wydania jego powieści przeszła w Polsce prawie bez echa. Co prawda rok po obchodach, w 2009 r. nakładem wydawnictwa PIW ukazał się nowy polski przekład powieści pt. „Wszystko rozpada się”, a niedawno wydawnictwo Zysk i S-ka wydało powieść z 1960 r. „Nie jest już łatwo”, jednak powieści „Boża strzała” i „Czcigodny Kacyk Nanga”, wydane w latach 60., nie doczekały się wznowień, a znakomita część dorobku pisarza nie jest dostępna w języku polskim.















Autor: Chinua Achebe
Tytuł: Wszystko rozpada się
Wydawca: PIW, Biblioteka Babel
Tłumaczenie: Jolanta Kozak
Data wydania: 2009 r.
Liczba stron: 245
ISBN:  978-83-06-03207-9
Cena:  27 zł


[1] Achebe, Chinua 1975 The African Writer and the English Language w Achebe, Morning Yet on Creation Day London: Heinemann, s. 62 
[2] Wykład zaprezentowany przez Achebego w 1975 r.: An Image of Africa: Racism in Conrad's 'Heart of Darkness'



niedziela, 9 października 2011

Żegnamy nieugiętą Wangari Maathai

Niekonwencjonalna i wierna swoim ideałom aż do samego końca. Wczoraj w Nairobi, zgodnie z własnym życzeniem, kenijska aktywistka Wangari Maathai, która zmarła 25 września w wieku 71 lat, została poddana kremacji. Nie chciała bowiem, żeby jej ciało zostało złożone w drewnianej trumnie.



Gdy w 2004 r. Wangari Maathai dostała – jako pierwsza Afrykanka – pokojową nagrodę Nobla, na Komitet Noblowski posypały się gromy. Kwestionowano przyznanie nagrody w dziedzinie pokoju i ochrony praw człowieka działaczce ekologicznej. Jeżeli ktokolwiek ma nadal wątpliwości co to decyzji Komitetu, powinien sięgnąć po autobiografię Maathai zatytułowaną „Unbowed” (Nieugięta). W tej niezwykle inspirującej i bardzo osobistej książce autorka opisuje swoje barwne życie, pokazując jednocześnie, że ochrona środowiska naturalnego to forma działalności na rzecz zachowania pokoju i przestrzegania praw człowieka.

Wangari Muta Maathai urodziła się w 1940 r. w niewielkiej wsi Ihithe u podnóża góry Kenii. Wychowywała się w przepięknym miejscu o bujnej roślinności i czystych rzekach, w którym zawsze było pod dostatkiem jedzenia i drewna na opał. Powróciwszy po wielu latach w rodzinne strony, z przerażeniem stwierdziła, że sielankowy obraz z dzieciństwa został zakłócony przez postępującą degradację środowiska, biedę i głód. Dziesięciolecia panowania Brytyjczyków, wyrąb lasów i uprawy nastawione na zdobycie jak największych zysków spowodowały nieodwracalne zmiany, nie tylko środowiskowe, ale i kulturowe. Brak lasów to brak drewna opałowego potrzebnego do przygotowania tradycyjnych, pożywnych potraw, ale przede wszystkim brak opadów. Stąd już tylko krok od katastrofy ekologicznej i konfliktów. Z myślą o tym w 1977 r. Wangari Maathai założyła kobiecy Ruch Zielonego Pasa, w ramach którego posadzono miliony drzew. Drzewa stały się dla niej symbolem a zarazem narzędziem w walce z bezmyślnym eksploatowaniem zasobów naturalnych, korupcją, chciwością polityków i dyskryminacją kobiet.

Dzięki ogromnej determinacji, szczęściu i wsparciu rodziny Wangari nie tylko skończyła szkołę średnią, ale została pierwszą kobietą z Afryki Wschodniej i Środkowej, która zdobyła tytuł doktora. Obiecująca kariera naukowa, małżeństwo z ambitnym politykiem i macierzyństwo mogły jej zapewnić dostatnie i szczęśliwe życie. Jednak „osiągnęła zbyt duży sukces i była zbyt wykształcona, zbyt silna, zbyt uparta, zbyt trudna, by można ją było kontrolować” (s. 146). Dlatego niełatwo jej było funkcjonować w tradycyjnym, patriarchalnym społeczeństwie. Wkrótce straciła pracę, męża i pozostała sama z trójką dzieci. A za otwartą krytykę grabieżczej polityki prezydenta Daniela Moi była represjonowana i kilkakrotnie aresztowana. Po historycznych wyborach w 2002 r., gdy władzę przejął Mwai Kibaki, została członkiem kenijskiego parlamentu. Przebyła długą drogę, by z wiejskiej dziewczyny stać się ikoną ruchu ekologicznego i znaną na całym świecie aktywistką. A mimo to wciąż pracowała na roli wraz z kobietami, ucząc je sadzenia drzew i pokazując, że każdy może mieć kontrolę nad własnym życiem i zmieniać świat, bo przecież „nie trzeba mieć dyplomu, żeby zasadzić drzewo” (s. 138).

Autobiografia Wangari Maathai to nie tylko zapis wydarzeń historycznych i osobistych przeżyć, ale także bogate źródło informacji o kulturze, zwyczajach i tradycjach Kikuju, największej grupy etnicznej Kenii. Lekkość narracji sprawia, że spora dawka wiedzy antropologicznej nie przytłacza i nie zanudza czytelnika. Za to pozwala lepiej zrozumieć tę niezwykłą kobietę, jaką była Wangari Maathai. 

Autor: Wangari Maathai
Tytuł: Unbowed: A Memoir
Wydawca: Arrow Books
Data wydania: 2008 r.
Liczba stron: 314
ISBN:  9780099493099
Cena:  37 zł