niedziela, 10 listopada 2013

Najnowsze ekranizacje

Długo wyczekiwany film Połówka żółtego słońca, oparty na jednej z najciekawszych książek afrykańskich autorstwa Chimamandy Ngozi Adichie pod tym samym tytułem, miał we wrześniu swoją światową premierę podczas tegorocznego Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Toronto. Główne role w filmie powstałym w nigeryjsko-brytyjskiej koprodukcji zagrali: Thandie Newton (Olanna), Anika Noni Rose (Kainene), Chiwetel Ejiofor, który wcielił się w postać Odenigbo i Joseph Mawle jako Richard. Film wyreżyserował Biyi Bandele, autor m.in. powieści Chłopak z BirmyNa pokazie nie mogło oczywiście zabraknąć autorki.

Na zdjęciu od lewej: Andrea Calderwood (producentka), Anika Noni Rose, Chiwetel Ejiofor,  Chimamanda Ngozi Adichie, Biyi Bandele, Thandie Newton i Yewande Sadiku (producentka)   
                                    fot. Jerod Harris/Getty Images
W Europie film został po raz pierwszy wyświetlony 19 i 20 października w czasie Londyńskiego Festiwalu Filmowego. Pierwsze recenzje są pozytywne, choć niespecjalnie entuzjastyczne. Jak pisze Leslie Felperin z The Hollywood Reporter „potencjalni dystrybutorzy będą musieli popisać się wyobraźnią marketingową, żeby maksymalnie ukazać walory filmu”. Miłośników twórczości Adichie nie trzeba pewnie zachęcać do obejrzenia ekranizacji. Muszą być jednak przygotowani na to, że zamiast nielinearnej, wieloosobowej narracji będą mieli do czynienia z chronologicznie poprowadzoną fabułą skupiającą się przede wszystkim na postaci Olanny i wątku miłosnymOto zwiastun filmu:


W Toronto odbył się także premierowy pokaz filmu Mandela: Long Walk To Freedom, opartego na autobiografii Nelsona Mandeli, która została zaliczona do jednej z najlepszych książek afrykańskich XX wieku. W charyzmatycznego przywódcę wcielił się Idris Elba, znany m.in. z serialu Luther oraz filmów Prometeusz i Pacific Rim. Elbie partneruje Naomie Harris, jako Winnie Mandela. Film wyreżyserowany przez Justina Chadwicka wejdzie do kin pod koniec listopada. Na razie można obejrzeć zwiastun:


Wielbiciele talentu Idrisa Elby będą mieli powody do radości, bo wkrótce aktor wystąpi w kolejnej adaptacji afrykańskiej książki. Tym razem na ekran zostanie przeniesiona powieść Uzodinmy Iweali o chłopcu-żołnierzu po tytułem Bestie znikąd, która w 2007 r. została wydana w Polsce przez Wydawnictwo Literackie. Elba zagra dowódcę armii. Film wyreżyseruje Cary Fukunaga, który ma na koncie m.in. Jane Eyre i Ucieczka z piekła.
Uzodinma Iweala  
Lauren Beukes

Mam też dobre wieści dla miłośników science fiction, kryminałów i komiksów. Niedługo będzie można obejrzeć ekranizację cyberpunkowej powieści Zoo City południowoafrykańskiej pisarki Lauren Beukes. W zeszłym roku nakładem wydawnictwa Rebis ukazało się jej polskie tłumaczenie. Produkcją filmu zajmuje się Helena Spring.


Natomiast wyreżyserowania powieści detektywistycznej Mukomy wa Ngugiego Nairobi Heat podjął się Oscar Scott, odpowiedzialny m.in. za kilka odcinków Kryminalnych zagadek Nowego Jorku. Zdjęcia do filmu będą kręcone w Ameryce i w Kenii. Niedawno ukazała się kolejna powieść o przygodach amerykańskiego detektywa Ismaela i jego kenijskiego partnera Odhiambo pod tytułem Killing Sahara.

Mukoma wa Ngugi

Są też plany, aby przenieść na ekran powieść pt. Agaat z 2010 roku autorstwa Marlene van Niekerk z RPA. Książka zachwyciła amerykańską noblistkę Toni Morrison oraz trafiła na listę Oprah's Book Club. Powieść z języka afrikaans przetłumaczył pisarz Michiel Heyns, natomiast aktorka/reżyserka Kasi Lemmons dokona adaptacji oraz wyreżyseruje film.  

Na te filmy trzeba jeszcze poczekać, za to już teraz można oglądać ekranizację Aya de Yopougon, komiksu stworzonego przez Marguerite Abouet i ilustrowanego przez jej męża Clémenta Oubrerie, którzy podjęli się także wyreżyserowania filmu animowanego. Aya de Yopougon, to 6-tomowa saga publikowana we Francji przez wydawnictwo Gallimard w kolekcji Bayou, oparta na wspomnieniach autorki wychowywanej w Yopougon, robotniczej dzielnicy Abidżanu na Wybrzeżu Kości Słoniowej. 






niedziela, 22 września 2013

Kofi Awoonor zginął w ataku terrorystycznym

We wczorajszym zamachu terrorystycznym przeprowadzonym w centrum handlowym w Nairobi zginął wybitny ghański poeta, prozaik i dramaturg, prof. Kofi Awoonor. Urodzony w 1935 roku w ówczesnej kolonii brytyjskiej zwanej Złotym Wybrzeżem, Awoonor rozpoczął karierę literacką jako George Awoonor-Williams. W 1964 roku wydał swój pierwszy tomik poezji Rediscovery, który podobnie jak reszta jego twórczości opiera się na tradycji poezji ustnej jego rodzimego ludu Ewe. Wykładał literaturę angielską i afrykańską na Uniwersytecie Ghany. Oprócz tego był dyrektorem Ghana Film Corporation, założył Ghana Play House oraz był redaktorem naczelnym pisma literackiego Okyeame i zastępcą redaktora naczelnego słynnego magazynu Transition.
Kofi Awoonor

Awoonor przyjechał do Nairobi na czterodniowy Storymoja Hay Festival. Wśród zaproszonych gości byli także Teju Cole, Binyavanga Wainaina i Peter Godwin. Zaplanowane na dzisiaj spotkania festiwalowe zostały odwołane.


Poniżej wiersz Rediscovery, który ukazał się w 1974 r. w Analogii poezji afrykańskiej wydanej przez Ludową Spółdzielnię Wydawniczą pod redakcją Wandy Leopold i Zbigniewa Stolarka.

Odkrycie

Kiedy łzy nasze wyschną na brzegu,
rybacy zabiorą w sieci,
gdy mewy wrócą na ptasią wyspę,
a w noc się schroni śmiech dzieci,
w powietrzu nadal przetrwają echa
obrzędów naszej przeszłej jedności
i nadal będą wieczni odźwierni
przed spóźnionymi żałobnikami
bramy cmentarne zamykać szczelnie.
To nie muzyka wczorajszej nocy
po zakamarkach krąży pamięci,
to chór przyjaciół już zapomnianych
i alleluja, któreśmy sami
                              śpiewali niegdyś.

(przełożyła Ewa Fiszer)

czwartek, 19 września 2013

Nobel dla Ngũgĩego wa Thiong’o?

W zeszłym roku pisałam o pisarzach afrykańskich mających szanse na zdobycie nagrody Nobla w dziedzinie literatury, wyrażając przy tym nadzieję, że zostanie ona przyznana kenijskiemu pisarzowi Ngũgĩemu wa Thiong’o. Mimo że już od kilku lat jest on wymieniany jako jeden z głównych kandydatów do tej nagrody, prawdopodobieństwo, że zdobędzie ją w tym roku wydaje się wyjątkowo duże.


Na początku września, niedługo po ogłoszeniu pierwszych notowań przez firmę bukmacherską Ladbrokes, doszło do wstrzymania zakładów na Ngũgĩego wa Thiong’o, którego szanse oceniano początkowo na 50/1. Agent prasowy Ladbrokes, Alex Donohue, przyznał, że było to spowodowane przyjęciem dużego zakładu od klienta ze Szwecji. Jest to o tyle istotne, że właśnie we wrześniu Akademia Szwedzka, która co roku przyznaje literacką nagrodę Nobla, prowadzi dyskusje nad twórczością kandydatów. Świadczyłoby to zatem o tym, że mogło dojść do przecieku bądź że ktoś dobrze poinformowany upatruje w Ngũgĩm laureata albo przynajmniej finalistę. Warto dodać, iż sekretarz Akademii, Peter Englund, napisał w lutym na swoim blogu, że przy wyborze kandydatów w tym roku położono szczególny nacisk na zgłoszenia dokonane przez uczonych z afrykańskich uniwersytetów. Nie bez znaczenia jest też fakt, że miesiąc później Ngũgĩ był w Szwecji i wzbudził zainteresowanie mediów.
           Nic więc dziwnego, że notowania Ngũgĩego znacznie wzrosły i obecnie utrzymują się na poziomie 20/1. Trzy lata temu 75-letni pisarz również plasował się bardzo wysoko, ale nagrodę otrzymał Mario Vargas Llosa. Niemniej jednak od tego czasu nazwisko Kenijczyka jest coraz częściej wymieniane w kontekście Nobla. Dlatego wydaje się, że przyznanie mu tego literackiego wyróżnienia jest kwestią czasu. Nie tylko za twórczość (o której wielokrotnie pisałam), ale także za działalność polityczną i kulturalną, zwłaszcza w zakresie promowania rodzimych języków afrykańskich. Na początku lat 70. Ngũgĩ wa Thiong’o podjął niezwykle odważną decyzję i postanowił tworzyć przede wszystkim w języku kikuju. Coś, co wyglądało na literackie samobójstwo, może się w ostateczności okazać jego największym atutem. 

Rys. Yomi Ola
Powieść Wizard of the Crow, licząca 768 stron, została najpierw napisana w języku kikuju, a następnie przetłumaczona przez autora na język angielski.

poniedziałek, 2 września 2013

Zakazany owoc




Na początku tego roku kenijski Minister Edukacji, Mutula Kilonzo, zagroził, że jedna z książek będących w spisie lektur zostanie zakazana z powodu rzekomych treści homoseksualnych. Powieść otwarcie przyznającego się do swojego homoseksualizmu nowozelandzkiego pisarza Witi Ihimaery The Whale Rider (wydana w Polsce w 2006 r. pod tytułem Jeździec na wielorybie), którą od niedawna omawia się w ostatniej klasie szkół średnich, miała zostać poddana ponownej ocenie na prośbę grupy rodziców oraz Konferencji Episkopatu Kenii. Mimo że nowa konstytucja Kenii, przyjęta w 2010 r., wprowadza zakaz dyskryminacji ze względu na orientację seksualną, minister stwierdził, że jeżeli zarzuty okażą się prawdziwe, książka zostanie usunięta z programu nauczania. Jej wartość literacka ma dla niego drugorzędne znaczenie.


Powieść Ihimaery nie byłaby pierwszą pozycją na indeksie książek zakazanych w Kenii. Już wcześniej znalazła się na niej, również za treści o charakterze seksualnym, powieść After 4:30 Davida Maillu, skądinąd bardzo poczytnego kenijskiego autora. Na czarną listę trafiła także – aczkolwiek z powodów politycznych – sztuka I Will Marry When I Want, natomiast sam autor, Ngugi wa Thiong'o, został wtrącony do więzienia. Z kolei po wydaniu przez niego w 1986 r. powieści Matigari ma Njiruungi rząd kenijski wydał nakaz aresztowania głównego bohatera, podejrzewając, że kryje się za nim rzeczywista postać. Zaraz po wykryciu pomyłki nakazano skonfiskować cały nakład.

Cenzura nie oszczędziła także pisarzy z innych krajów afrykańskich. Przez prawie 30 lat książka Sudańczyka Saliha At-Tajjiba Sezon migracji na Północ, uznana za najważniejszą powieść arabską XX wieku, była w Egipcie objęta zakazem druku ze względu na bluźniercze i pornograficzne treści. Zakaz ten jest nadal utrzymywany w krajach Zatoki Perskiej i w Sudanie.
Najwięcej książek trafiło na indeks w Republice Południowej Afryki, głównie z powodów politycznych i obyczajowych. Wśród nich była między innymi powieść Lewisa Nkosi Miłosny lot, w której autor opisuje relacje seksualne czarnego mężczyzny z białą kobietą.
Rządowi apartheidowskiemu najbardziej naraziła się noblistka Nadine Gordimer. Aż cztery z jej powieści, m.in. Świat obcych ludzi, zostały zakazane ze względów rasowych. Obecnie książka ta znajduje się na liście lektur w szkołach południowoafrykańskich.

Oczywiście zjawisko cenzurowania czy zakazywania książek nie ogranicza się wyłącznie do kontynentu afrykańskiego. Jest wręcz na tyle powszechne, że już od ponad 30 lat co roku obchodzony jest tydzień zakazanych książek. W 2013 r. on przypada w dniach 22-28 września.
Pełną listę zakazanych książek afrykańskich zebraną przez ghańskiego blogera Nanę Fredua-Agyemana można znaleźć tutaj

wtorek, 6 sierpnia 2013

Być jak Karen Blixen

Kenia to jeden z najbardziej popularnych celów turystycznych w Afryce. Kraj, który kojarzy się przede wszystkim z dziką przyrodą i egzotyką, jest też coraz częściej odwiedzany przez Polaków. A jakie wzbudza skojarzenia literackie? Prawdopodobnie pierwszą książką, jaka przychodzi na myśl, jest Pożegnanie z Afryką (z 1937 r.) autorstwa Dunki Karen Blixen, tworzącej pod pseudonimem Isak Dinesen. Być może niektórzy pomyślą o wspomnieniach Kuki Gallmann Marzyłam o Afryce, jeszcze inni wymienią Białą Masajkę Szwajcarki Corinne Hofmann czy Nigdzie w Afryce autorstwa Stefanie Zweig. Zazwyczaj w takim zestawieniu dominują książki o Kenii napisane przez cudzoziemców, rzadko natomiast padają nazwiska autorów kenijskich, takich jak Ngugi wa Thiong’o (jeden z najpoważniejszych kandydatów do Nagrody Nobla), Meja Mwangi, Grace Ogot, Binyavanga Wainaina czy Billy Kahora. Trudno się dziwić. W Polsce wydano dotychczas zaledwie trzy powieści pisarzy pochodzących z Kenii: Chmury i łzy (1972 r.) i Ziarno pszeniczne (1972 r.) Ngugiego wa Thiong'o, z okresu, gdy tworzył jako James Ngugi oraz Ulica rzeczna (1982 r.) Meji Mwangiego. Ukazały się one ponad 30 lat temu i nie zostały wznowione. Niestety polskie wydawnictwa wolą publikować książki o niewielkiej wartości literackiej (seria o białej Masajce), a nawet całkowicie jej pozbawione, jak Kenia kiedyś była moja Henryki Kozłowskiej, niż postawić na cenionych pisarzy afrykańskich. Najwyraźniej uważają, że pisarze spoza Afryki lepiej potrafią dotrzeć do zachodniego czytelnika niż Afrykanie. W razie wątpliwości zawsze przecież mogą skorzystać z porad Binyavangi Wainainy, jak pisać o Afryce.
Dom Karen Blixen w Nairobi*
Barbara Wood, amerykańska autorka ponad 20 powieści, z których wiele stało się bestsellerami, z pewnością nie potrzebuje żadnych wskazówek. Sama doskonale wie, jak przyciągnąć czytelnika, sprytnie operując wielkimi emocjami, faktami historycznymi, elementami romansu i egzotyczną scenerią. W powieści Zielone miasto w słońcu egzotyka występuje w postaci opisów tradycji i obrzędów największej grupy etnicznej, Kikuju, zamieszkującej głównie okolice góry Kenia. Natomiast tłem historycznymi są dzieje Kenii od 1919 r. aż po lata 80. XX wieku. Źródłem emocji są namiętne relacje i konflikty między członkami dwóch rodzin, brytyjskich osadników Trevertonów i kikujuskiego rodu Mathenge. Klątwa rzucona przez znachorkę Wacherę zagraża przyszłości Brytyjczyków. Na szczęście niestrudzona doktor Grace Treverton czuwa nad bezpieczeństwem rodziny i prowadzonej przez nią misji charytatywnej. Burzliwy przebieg ma też przygoda miłosna oziębłej hrabiny Rose Treverton z włoskim księciem Carlem, codziennie odwiedzanym przez tę piękną niepokalaną kobietę, która chyba zstąpiła wprost z obrazu Botticellego. [1].

Pomimo wielu zwrotów akcji, fabuła tej 775-stronicowej książki jest dosyć przewidywalna. Wood korzysta bowiem ze sprawdzonych, wielokrotnie powielanych motywów, jak zakazana miłość, zdrada czy odkrycie prawdy po wielu latach. Pod względem charakterologicznym i psychologicznym postacie są niezbyt złożone i często zestawione na zasadzie kontrastu, np.: nieprzyjazna, złośliwa Wachera i jej przeciwniczka Grace, będąca wzorem cnót wszelakich. Literacko powieść mocno przeciętna, ale oczywiście nie mogło zabraknąć fragmentów pisanych charakterystycznym, melodramatycznym stylem:

Policzki o barwie kości słoniowej teraz płonęły, wargi drżały. Pasma włosów srebrzonych księżycową poświatą wymknęły się spod grzebieni i obramowywały owalną twarzyczkę. [2]

Rzeka ucichła, ptaki wśród drzew przestały śpiewać. Nagle podszedł do Debory i położył ręce na jej nagich ramionach. Oboje poczuli jakiś prąd. Zacisnął palce, patrząc na nią. [3]

Góra Kenia
Zdecydowanie najciekawsza jest warstwa obyczajowo-historyczna powieści. Barbara Wood zręcznie wplata losy bohaterów w dzieje Kenii, wzbogacając je o tradycje i zwyczaje Kikuju. Niestety autorka nie ustrzegła się drobnych błędów i nieścisłości. Według pisarki podczas masakry w wiosce Lari zginęło 170 osób, natomiast oficjalne mówi się o 74 ofiarach śmiertelnych i około 50 rannych. Nieprawdą jest też, że w języku kikuju nie ma słowa „dziękuję”, ani że Kikuju ze strachu nie wymawiają słowa „siedem” [4]. Kolejny błąd dotyczy opisywania małżeństwa jako sprzedaży żony. Jomo Kenyatta, antropolog i pierwszy prezydent Kenii, na którego powołuje się Wood, wyjaśnia w swojej książce Facing Mount Kenya zwyczaje małżeńskie, podkreślając że takie postrzeganie jest błędne i wynika głównie z niewłaściwej interpretacji kwestii posagu. Wygląda jednak na to, że tego typu nieścisłości nie są przypadkowe. Wood przedstawia pewne sprawy w sposób dość wybiórczy. Cytując Kenyattę: Kikuju nie całuje dziewczyny w usta jak Europejczyk: dlatego więc ngueko, pieszczota, zastępuje całowanie [5] uwypukla to, co może zaskakiwać zachodniego czytelnika, natomiast pomija niewygodną dla niego część zdania: ale, w przeciwieństwie do Europejczyków, którzy bardzo lubią się całować w miejscach publicznych, Kikuju uważają takie publiczne okazywanie czułości za wulgarne. [6] W podobnie selektywny sposób autorka traktuje informacje o podziale prac między mężczyzną a kobietą Kikuju. Razi też powielanie stereotypów i stosowanie przez nią europocentrycznego filtru, który widać już w pierwszym zdaniu: Początek Kenii był dziełem przypadku. [7] Najbardziej wyraźne staje się to przy opisywaniu powstania Mau Mau: Kikuju to dzikusy Nairobi [8], którzy prowadzą kampanię terroryzmu [9] i …są ich setki, tych Afrykanów, dzikich, obszarpanych, wymachujących penge i włóczniami, rozszalałych, krwiożerczych. [10] 
KICC, Nairobi

Niestety w powieści najgorsze jest coś innego. Polski czytelnik musi się zmierzyć z nieudolnym spolszczeniem, polegającym na fonetycznym zapisie prawie wszystkich nazw własnych oraz słów pochodzących z języka suahili i kikuju zgodnie z zasadami języka angielskiego (sic). To nie tylko utrudnia odbiór, ale również wprowadza w błąd czytelnia, do którego trafia mocno zniekształcona kenijska rzeczywistość. I tak, na przykład, główna bohaterka Wachera Mathenge stała się Oczerą Madengej. Thahu, klątwa rzucona na rodzinę Trevertonów, została zastąpiona przez tsehę, harambee przez harembi, a mitologiczną postać Mumbi przemianowano na Mambi. Według tłumaczki tradycyjna potrawa kenijska to irajo (zamiast irio), obrzęd obrzezania nazywa się ajrue (irua), a jedno z kluczowych słów w historii Kenii, uhuru, to juhuru itd. Jest to o tyle dziwne, że w 1972 r. Zofia Kierszys tłumaczyła także powieść Ngugiego wa Thiong’o Chmury i łzy, w której zastosowała zupełnie inną strategię tłumaczeniową. Niewykluczone więc, że za tę „nowatorską” metodę odpowiada redakcja wydawnictwa Prószyński i S-ka.

[1] Wood Barbara Zielone miasto w słońcu, Prószyński i S-ka, Warszawa, 2007, s. 420
[2] tamże, s. 60
[3] tamże, s. 655
[4] „dziękuję” to „nĩ wega”, „ngatho” bądź „thengio”. Wood miała pewnie na myśli tę ostatnią formę, która przypomina angielskie „thank you”. Liczba 7 ma duże znaczenie w tradycji Kikuju, przede wszystkim podczas rytuałów magicznych, ale za pechową uważa się liczbę 10.
[5] tamże s. 679
[6] Kenyatta Jomo Facing Mount Kenya, Vintage Books, 1965 s. 150, [tłumaczenie moje]
[7] Wood Barbara Zielone miasto w słońcu, Prószyński i S-ka, Warszawa, 2007, s, s. 5
[8] tamże, s. 480
[9] tamże, s. 522
[10] tamże, s. 541

[*zdjęcia pochodzą z mojego archiwum]


Autor: Barbara Wood
Tytuł: Zielone miasto w słońcu
Tytuł oryginału: Green City in the Sun
Tłumaczenie: Zofia Kierszys
Data wydania: 22.11.2007
Liczba stron: 775
Cena: 34,90 zł
ISBN: 978-83-7469-614-2


wtorek, 16 lipca 2013

Kolejny Nigeryjczyk zdobywa Caine Prize

Cuda się zdarzają. Być może nie zawsze w sposób spektakularny. Właściwe nawet nie do końca prawdziwy. Ale muszą się zdarzać, bo: …wspólnota składa się z prawd i kłamstw. Trzeba je kultywować, by przetrwała [1]. Dlatego młody bohater opowiadania Tope’a Folarina pt. Miracle (Cud), początkowo bardzo sceptycznie nastawiony wobec „proroka”, uczestniczy w mistyfikacji podczas nabożeństwa w Kościele Zielonoświątkowym w Teksasie. Chory na astmę i cierpiący na znaczną krótkowzroczność chłopak zdaje sobie bowiem sprawę, że wierni – nigeryjscy imigranci, na których spoczywa ogromna odpowiedzialność za resztę rodziny pozostawioną w Nigerii – czekają na jego ozdrowienie w nadziei na własny cud. Na to, że dostaną pracę, dobre oceny, zieloną kartę czy amerykański paszport. I że będą mogli zapomnieć o trudach codziennego życia.
Tope Folarin 
Za tę krótką ale zwięzłą opowieść, pochodzącą z mającej się wkrótce ukazać powieści The Proximity of Distance, Nigeryjczyk Tope Folarin zdobył nagrodę Caine Prize for African Writing i 10 000 funtów. Całkowicie zasłużenie, bo mimo prostej fabuły, opowiadanie jest sprawnie skonstruowane i bardzo dobrze napisane.

Folarin pokonał troje pisarzy z Nigerii i jednego z Sierra Leone. Opowiadanie Abubaki Adama Ibrahima The Whispering Trees to historia młodego Salima, który tuż przed ukończeniem studiów medycznych ulega wypadkowi i traci wzrok. Dzięki elementom mistycznym Ibrahim buduje specyficzny klimat. Zaburza go niestety nadmiernym dydaktyzmem. 

Historia Bayan Layi Elnathana Johna przypomina nieco zwycięskie opowiadanie z 2010 r. Olufemi Terry’ego Stickfighting Days o dzieciach ulicy. Główni bohaterowie Dantala (narrator), Banda i Gobedanisa są gotowi zrobić wszystko: fałszować wybory, okaleczać a nawet zabijać. Lektura ciekawa, ale przemoc i fatalistyczne nastawienie do świata mogą być przygnębiające. 

Chinelo Okparanta była nominowana za opowiadanie America, w którym autorka pisze o emigracji, homoseksualizmie i ochronie środowiska. Nauczycielka Nnenna stara się zdobyć amerykańską wizę w Lagos, aby dołączyć do swojej ukochanej w Ameryce. W tle jej wielokrotnych wizyt w ambasadzie pojawiają się obrazy ze zdewastowanej Delty rzeki Niger. 

Opowiadanie Pede’a Hollista z Sierra Leone, Foreign Aid, traktuje z kolei o powrocie Logana z 20-letniej emigracji w Ameryce, który pełen aroganckiej pewności siebie próbuje pomóc swojej rodzinie.

Recenzje nominowanych opowiadań można przeczytać na różnych blogach w ramach wyzwania czytelniczego, zainicjowanego już po raz trzeci przez blogera Aarona Bady’ego. Tegoroczne dyskusje internetowe toczyły się jednak nie tylko wokół wartości literackich, ale także na temat definicji „afrykańskiego pisarza” oraz dominacji nagrody przez pisarzy nigeryjskich. Folarin jest piątym Nigeryjczykiem, który w ciągu 14 lat zdobył tę nagrodę, a jednocześnie pierwszym, który urodził się i na stałe mieszka w Stanach Zjednoczonych. Nominacje otrzymało do tej pory aż 16 pisarzy z Nigerii. Mimo że Nigeria jest najludniejszym krajem w Afryce, pisarka i dziennikarka, Chika Oduah, wysuwa wniosek, że być może to nie kwestia liczebności, ale raczej umiejętności dostosowania swojego pisarstwa do wymogów czytelników. Temat pisania pod gust publiczności nie jest nowy i z pewnością wróci przy okazji kolejnych edycji Caine Prize. 

Tymczasem zupełnie nieoczekiwanie, za sprawą wypowiedzi Chimamandy Ngozi Adichie na temat nagrody, dyskusja przerodziła się w jawny konflikt. Adichie, nominowana do Caine Prize w 2002 r., która od kilku lat prowadzi wraz z Binyavangą Wainainą warsztaty pisarskie, stwierdziła w rozmowie z Aaronem Badym, że najlepiej napisana proza wcale nie trafia na listę Caine Prize, ale do jej skrzynki odbiorczej. Ponadto tegorocznego finalistę, Elnathana Johna, nazwała „jednym ze swoich chłopców”. Swoimi słowami wywołała prawdziwą burzę w Internecie, ściągając na siebie lawinę negatywnych komentarzy. Najbardziej emocjonalnie zareagował Abubakar Ibrahim, który na Twitterze zamieścił serię obraźliwych tekstów pod jej adresem. Elnathan John natomiast w seksistowskim tonie zaatakował Adichie na swoim blogu

Co na to Chimamanda? Na razie milczy, ale znając jej ostry język i feministyczną naturę, spodziewam się, że nie zostawi tego bez odpowiedzi. W swojej najnowszej powieści Americanah zadrwiła [2] z noblisty V.S. Naipaula, autora powieści Zakręt rzeki, znanego ze swoich mizoginicznych wypowiedzi.

[1] Folarin Tope Miracle, Transition, Issue 109, Bloomington, 2012, s. 82.
[2] Wcale nie uważała, że to książka o Afryce. To książka o Europie, o tęsknocie za Europą, o zdeptanym poczuciu własnej wartości Hindusa urodzonego w Afryce, który czuł się strasznie zraniony i przegrany, dlatego że nie urodził się Europejczykiem. (tłumaczenie moje)
Adichie, Chimamanda Ngozi Americanah, Fourth Estate, London, 2013, s. 109

sobota, 15 czerwca 2013

Literatura afrykańska w dobie Internetu

Pisarz i krytyk Ikhide R. Ikheloa ironicznie stwierdził, że obecnie najpopularniejszymi afrykańskimi książkami są Twitter i Facebook. Jest w tym jednak sporo prawdy. Brak tradycyjnych książek przy jednoczesnym, fenomenalnym wzroście (ponad 2000% w ciągu 10 lat) liczby użytkowników Internetu i popularności telefonów komórkowych sprawił, że wielu młodych Afrykańczyków ma kontakt z tekstem pisanym jedynie przez sieć, a zwłaszcza serwisy społecznościowe.


Trudno to nazwać obcowaniem z literaturą, ale niektórzy pisarze afrykańscy już się przekonali, że to świetny sposób, aby dotrzeć do swoich (potencjalnych) czytelników. Dlatego mają swoje strony osobiste albo fanpage na Facebooku bądź prowadzą, mniej lub bardziej aktywnie, blogi, np.: Chibundu Onuzo, Tolulope Popoola, Nnedi Okorafor czy Alan Mabanckou. Najpopularniejszy wśród pisarzy jest jednak Twitter. Wbrew pozorom, limit 140 znaków ma w sobie wielki potencjał. Nigeryjsko-amerykański pisarz, Teju Cole, dostrzegł go przed kilku laty i od tej pory cały czas z powodzeniem wykorzystuje w swojej literackiej działalności. Autor rewelacyjnej powieści Open City ma na Twitterze prawie 94 000 obserwujących. Swoimi seriami krótkich, acz ironicznych i prowokacyjnych tekstów Small Fates o codziennych wydarzeniach w Nigerii, Josephie Konym czy o stosowaniu dronów pokazuje, że Twitter może być też nośnikiem ambitnych tekstów. Taki skondensowany przekaz to zresztą żadna nowość. Już ponad 100 lat temu powstała słynna sześciowyrazowa mikroopowieść pt. For Sale: baby shoes, never worn (Na sprzedaż. Buciki niemowlęce. Nienoszone), której autorstwo przypisuje się Ernestowi Hemingwayowi.
Oprócz własnych tekstów na Twitterze pisarze często zamieszczają cytaty ze swoich ulubionych książek albo wierszy: Teju Cole cytujący fragment eseju Adama Zagajewskiego Obrona żarliwości. 
Fragment wiersza Pablo Nerudy cytowany przez libijskiego pisarza Hishama Matara.
Korzyści płynące ze stosowania nowoczesnych technologii dostrzegają też afrykańscy wydawcy. Podczas gdy na Zachodzie rośnie popularność czytników e-booków, w Afryce – ze względu na koszty – konieczne jest znalezienie innego rozwiązania. Angela Wachuka, dyrektor kenijskiego Kwani Trust, publikującego popularne czasopismo literackie Kwani?, planuje wprowadzenie w listopadzie aplikacji, która umożliwi czytanie tekstów nie tylko na smartfonach, ale też na zwykłych telefonach. Jej zdaniem mały ekran nie stanowi przeszkody, by czytać na przykład prowokacyjne wspomnienia byłego doradcy kenijskiego premiera czy opowiadania nominowane do Caine Prize. Aplikacja zostanie wzbogacona o funkcje interaktywne typu czaty czy konkursy poetyckie. W ubiegłym roku Kwani po raz pierwszy współpracowało z 3Bute, witryną internetową, na której publikowane są teksty literackie i dziennikarskie w formie powieści graficznej. Użytkownicy mogą tam nie tylko czytać, ale także aktywnie uczestniczyć w procesie tworzenia, dodając komentarze i łącza w nowych okienkach. 3Bute opracował wersje mushup opowiadań, które w zeszłym roku znalazły się na finałowej liście Caine Prize. Tak wygląda fragment zwycięskiego opowiadania  Bombay’s Republic autorstwa Rotimi Babatunde:
 




środa, 29 maja 2013

(Pra)ojcowie literatury afrykańskiej

Zmarły przed dwoma miesiącami Chinua Achebe został nazwany w 2007 r. przez noblistkę, Nadine Gordimer, ojcem współczesnej literatury afrykańskiej. Mimo sprzeciwu samego Achebe oraz pierwszego afrykańskiego laureata literackiej nagrody Nobla, Wolego Soyinki, miano to przylgnęło do niego na dobre, a jeszcze bardziej utrwaliło się po jego śmierci. Wprawdzie wkład Achebego w rozwój literatury afrykańskiej jest niezaprzeczalny – jeden z największych znawców twórczości Achebego, Simon Gikandi, twierdzi wręcz, że Achebe „wynalazł” literaturę afrykańską – trzeba pamiętać, że drogę do sukcesu utorowało mu wielu pisarzy. 
Chinua Achebe i Wole Soyinka
Początki literatury afrykańskiej sięgają XXII w. p.n.e. Wówczas powstały zbiory staroegipskich tekstów religijnych związanych z kultem zmarłych, najpierw w postaci ściennych inskrypcji znanych jako Teksty Piramid oraz nieco późniejsze Teksty Sarkofagów zapisane na papirusie. Natomiast jednym z najstarszych zabytków literackich powstałych w Afryce Subsaharyjskiej jest XIV-wieczny tekst Kebra Nagast będący dla rastafarian świętą księgą. Niedawno ukazał się w całości po polsku w przekładzie Piotra Żyry pod tytułem Chwała królów. Wiele manuskryptów z okresu średniowiecza, napisanych głównie w języku arabskim, jest przechowywanych w Timbuktu (o czym pisałam tutaj). Przez wiele stuleci, a może nawet od tysięcy lat, istniała również literatura ustna (tzw. oratura) przekazywana w rodzimych językach afrykańskich w postaci bajek, przysłów, zagadek i legend. Najbardziej znanym przykładem tych ostatnich jest epos o królu Sundżacie. Ślady oratury są bardzo widoczne w twórczości Achebego, który twierdzi, że przysłowia stanowią olej palmowy, z którym spożywa się słowa. [1]
 Wraz z przybyciem kolonizatorów do Afryki na południe od Sahary zaczęła powstawać literatura w językach europejskich. Pierwszymi tekstami autorstwa czarnego Afrykanina były listy napisane po portugalsku na początku XVI wieku przez władcę Konga Alfonsa I (Nzinga Mbemba) do dwóch kolejnych królów Portugalii [2]. Dotyczyły one w głównej mierze handlu niewolnikami, podobnie jak XVIII-wieczne teksty, które można uznać za prawdziwy początek literatury afrykańskiej w językach europejskich, mimo że wielokrotnie próbowano podważyć ich autorstwo [3]. Wśród nich wyróżnia się autobiografia byłego niewolnika, Nigeryjczyka Olaudah Equiano, znanego także jako Gustaw Vassa, opublikowana w 1789 roku, w której autor sprzeciwiał się nie tylko niewolnictwu ale, podobnie jak Achebe ponad 150 lat później, degradacji kultur afrykańskich przez Europejczyków.
Olaudah Equiano
Za pierwszą anglojęzyczną powieść napisaną przez czarnego Afrykańczyka uważana jest książka Ethiopia Unbound z 1911 r. autorstwa J.E. Casely-Hayforda z Ghany. Z kolei pierwszą książką napisaną po francusku przez czarnego autora afrykańskiego jest krótki pamflet dla młodzieży Les Trois Volontés de Malic Senegalczyka Ahmadou Mapaté Diagne, wydana w Paryżu w 1920 r. Wkrótce potem, w latach 30., narodził się négritude antykolonialny, idealistyczny ruch literacki i polityczny, zapoczątkowany przez Léopolda Sédara Senghora, Aimé Césaire’a oraz Léona Damasa, który wywarł ogromny wpływ na postawy intelektualne Afrykanów, zwłaszcza pisarzy francuskojęzycznych, m.in. Camary Laye. Choć Achebe podzielał podejście négritude do kolonializmu, odrzucał jego idealizm w opisywaniu przedkolonialnej Afryki [4].
Literatura z Onitszy
Zjawiskiem, które w dość istotnym stopniu ukształtowało współczesne pisarstwo nigeryjskie, była tak zwana literatura jarmarczna z Onitszy. W tym największym po II wojnie światowej ośrodku handlowym w Nigerii pojawiło się wiele broszurek i pamfletów pisanych przez prostych ludzi o zwykłych, codziennych sprawach. Mimo że były dosyć wątpliwej wartości literackiej, stanowiły teren doświadczalny dla twórców, którzy jako pierwsi pisarze nigeryjscy zyskali światowe uznanie: Amos Tutuola i Cyprian Ekwensi.

Amos Tutuola
Życiorys Amosa Tutuoli jest równie nietypowy, jak jego pisarstwo. Ukończywszy zaledwie kilka lat misyjnej szkoły podstawowej, w której terminował jako kotlarz, Tutuola imał się różnych zawodów, był m.in. posłańcem, kowalem i magazynierem, by w końcu zasłynąć – dzięki niewiarygodnemu szczęściu i ogromnemu uporowi – jako autor powieści stanowiącej brakujące ogniwo pomiędzy tradycyjną literaturą ustną a współczesną prozą. Posługując się na co dzień językiem joruba, w ciągu kilku dni na konkurs ogłoszony w przez Towarzystwo Biblijne napisał po angielsku książkę Smakosz wina palmowego (1952 r.). Mimo że konkursu nie wygrał, jego powieść została zauważona przez wydawców w Londynie i entuzjastycznie przyjęta przez brytyjskich oraz amerykańskich krytyków. Książkę reklamowano jako zachodnioafrykańską wersję mitologii greckiej, a samego autora okrzyknięto naturalnym artystą i wizjonerem, którego tekst charakteryzuje niczym nieskażona niewinność i niezwykły urok. Liczne pochwały wzbudziły jednak kontrowersje wśród samych Nigeryjczyków, którzy krytykowali łamaną angielszczyznę i prymitywny styl Tutuoli jako utrwalające stereotyp o zacofaniu Afrykańczyków. W przeciwieństwie do zachodnich odbiorców ówczesna elita nigeryjska nie uległa też czarowi tradycyjnych opowieści ludu Joruba, które jej zdaniem zostały jedynie powielone, często w zniekształconej formie, przez Tutuolę. Dopiero po latach w Afryce doceniono wartość powieści, która ostatecznie została uznana za jedną ze 100 najlepszych książek afrykańskich XX wieku. Historia opowiedziana przez Tutuolę ma bowiem wymiar uniwersalny, a przy tym jest na wskroś afrykańska. Autor wykorzystał w niej archetypiczny motyw wędrówki oraz bohatera, który pokonuje wiele przeciwności i wraca do rodzinnej miejscowości jako prawdziwy heros.
Tytułowa postać, smakosz wina palmowego, wyrusza na poszukiwanie zmarłego winiarza, bez którego nie jest w stanie oddawać się głównej czynności: pijaństwu. Jako że zgodnie z tradycją umarli nie idą prosto do nieba, smakosz postanawia spakować magiczne dżudżu i wybrać się do krainy zmarłych. Po drodze przeżywa mnóstwo przygód i spotyka niezwykłe duchy, upiory i stwory o nadprzyrodzonych cechach, lecz ponieważ jest samozwańczym Ojcem-Bogów-Który-Wszystko-Może, udaje mu się wyjść cało z każdej opresji. Towarzyszy mu żona, której rękę zdobył, ratując ją od śmierci. Droga powrotna z Miasta Umarłych również obfituje w niecodzienne wydarzenia, a na miejscu bohater zastaje głód i konflikt między Niebem a Ziemią, który musi rozstrzygnąć.
Świat przedstawiony przez Tutuolę to zbiór przeróżnych, pozornie nieprzystających do siebie, elementów. Obok lokalnych tradycji i wierzeń Jorubów współistnieje rzeczywistość magiczno-fantastyczna, na którą nakłada się współczesna warstwa reportersko-kronikarska. Każdy z tych aspektów został przedstawiony za pomocą innego typu narracji, stylu i języka. Dlatego oprócz zapożyczeń z języka joruba, pojawiają się neologizmy, zwroty w pidżyn, a nawet żargon księgowy i urzędniczy. Ten stop kilku kultur, języków i światów sprawia, że opowieść Tutuoli jest wielowarstwową kreacją, która stanowi niepowtarzalną, niemożliwą do naśladownictwa i niemal nie poddającą się przekładowi całość. Należą się przy tym słowa uznania dla Ernestyny Skurjat, która dokonała nie tyle przekładu, ile częściowej adaptacji oryginalnego tekstu, nie tracąc jednak obcego kolorytu.
  
[1] Chinua Achebe, Wszystko rozpada się WRS, przekł. Małgorzata Żbikowska, Iskry 1989, s. 13
[2] Albert S. Gérard, European-language writing in Sub-Saharan Africa, Akadémiai Kiadó, Budapest 1986, vol. I, s. 45
[3] tamże, s. 57
[4] Słynne stało się powiedzenie Wolego Soyinki krytykującego eksponowanie „murzyńskości” przez założycieli ruchu négritude: A tiger does not proclaim his tigritude, he pounces („Tygrys nie głosi wszystkim swojej tygrysowatości, lecz rzuca się na zdobycz”).


Autor:            Amos Tutuola
Tytuł:             Smakosz wina palmowego
Tłumaczenie:   Ernestyna Skurjat
Wydawnictwo: Iskry
Rok wydania:  1983
Liczba stron:  244
ISBN/ISSN:     8320704057