wtorek, 12 czerwca 2012

Primum non nocere

Książki autorów afrykańskich rzadko osiągają wysokie nakłady. Nieczęsto trafiają też na zachodnie listy bestsellerów. Takim sukcesem mogą się poszczycić praktycznie wyłącznie afrykańscy nobliści oraz autorzy powieści przygodowych i sensacyjnych, tacy jak Wilbur Smith i Alexander McCall Smith (do wyjątków należy sukces Chinuy Achebego, Chimamandy Ngozi Adichie czy wypromowanego przez Oprę Winfrey Ukwema Akpana). Niedawno do grona bestsellerowych pisarzy dołączył Abraham Verghese, którego debiutancka powieść Cutting for Stone utrzymywała się przez wiele miesięcy na liście najlepiej sprzedawanych książek New York Timesa, a niedługo zostanie sfilmowana. Nic dziwnego, w powieści wydanej również w Polsce pod tytułem „Powrót do Missing” jest bowiem wszystko to, co składa się na klasyczny bestseller: wartka fabuła, splątane losy bohaterów, nieszczęśliwa miłość i nagłe zwroty akcji. Jeśli dodamy do tego gawędziarski styl autora i egzotyczną scenerię, mamy prawdziwe czytadło z Afryką w tle.

Abraham Verghese

Verghese opowiada historię Mariona Stone’a, która rozgrywa się w dwóch krajach na przestrzeni kilkudziesięciu lat. W 1954 r. w szpitalu misyjnym w stolicy Etiopii, Addis Abebie, przychodzi na świat dwóch bliźniaków Marion i Shiva. Ich matka, hinduska zakonnica, umiera podczas dramatycznego, niemal groteskowego porodu, a ojciec – chirurg – ucieka przed ciążącą na nim odpowiedzialnością i wyjeżdża do Ameryki. Chłopców przygarnia hinduska para lekarzy: ginekolog Hema i internista Ghosh. Bliźniacy dorastają w burzliwych czasach –  w okresie upadku cesarza Halje Sellasjego w wyniku rewolucji przeprowadzonej przez dyktatora Mengystu Hajle Marjama oraz w czasie wojny z Erytreą. Jednak to nie sytuacja polityczna, lecz miłość obu braci do jednej kobiety sprawia, że Marion opuszcza kraj, by studiować medycynę w Stanach. W tym czasie Shiva-samouk staje się światowym autorytetem w dziedzinie przetoki pochwowej. Kolejne, niezwykłe wydarzenia rodem z opery mydlanej prowadzą do melodramatycznego zakończenia.

Trzeba przyznać, że Abraham Verghese ma wyjątkowy dar opowiadania. Z racji wykształcenia ma też ogromną wiedzę medyczną, którą – zapewne na fali zainteresowania serialami medycznymi – postanowił wykorzystać w powieści. Jednak w trakcie lektury miejscami można odnieść wrażenie, że czyta się podręcznik medycyny dla opornych”. Dbałość autora o realistyczne oddanie szczegółów, tak widoczna w opisie procedur medycznych, w innych fragmentach niestety poważnie szwankuje. Powstają wręcz luki w fabule, które dziwią (matce bliźniaków do końca ciąży udało się ukryć swój stan), a nawet drażnią (nieoczekiwane pojawienie się Thomasa Stone’a czy Genet). Najmocniejszą stroną tej monumentalnej powieści jest natomiast z rozmachem nakreślone tło społeczno-historyczne. Jednakże mnogość zdarzeń i tematów – począwszy od sytuacji politycznej w Etiopii, adopcji i obrzezania przez zdradę, biedę, prostytucję aż po życie emigrantów i przeszczepy – może przytłaczać. Podobnie jak liczne, często niepotrzebne retrospekcje. Pierwszoosobowa narracja, prowadzona przez Mariona, także ugina się pod ciężarem szczegółów i punktów widzenia. Nie pozostawia przy tym żadnego pola do interpretacji, co sprawia, że większość postaci jest jednowymiarowa i sztuczna. Choć większa część akcji rozgrywa się w Etiopii, czytelnik rzadko ma do czynienia z Afrykańczykami. Głównymi bohaterami są albo wykształceni, ofiarni Europejczycy, albo szlachetni imigranci z Indii o nieskazitelnych charakterach. Etiopczykom i Erytrejczykom przypadają natomiast role służących, prostytutek bądź zdrajców. Dlatego czytając „Powrót do Missing”, łatwo wpaść w pułapkę krzywdzących stereotypów zastawioną przez autora. Chyba Verhgese zapomniał, że przede wszystkim nie należy szkodzić.



Tytuł: Powrót do Missing
Autor: Abraham Verghese
Data wydania: listopad 2011
Wydawca: Świat Książki
Liczba stron: 750
ISBN: 978-83-7799-034-6
EAN: 9788377990346
Wymiary: 14.5 x 20.5 cm
Cena: 42,90 zł 

6 komentarzy:

  1. Eee ... , nie przesadzajmy, a która z książek polskich autorów osiąga wysokie nakłady?! Nie myślę oczywiście o gniotach Grocholi czy Sowy etc. etc. Muszę przyznac, że nazwisko Chinuy Achebe zadziałało na mnie jak czerwona płachta na byka ale trzeba oddac mu sprawiedliwośc wiedział jak się rozreklamowac oskarżając Conrada o rasizm, ale skoro w "Jądrze ciemności" dopatrzono się też brutalnego seksizmu, to w sumie czemu nie ... .

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że nie ma co porównywać wielkości nakładów na rynku polskojęzycznym i angielskojęzycznym, choć oczywiście na obu nie brakuje gniotów.

    Twórczość Achebego odgrywa ogromną rolę w literaturze afrykańskiej, więc jego nazwisko nie raz się tutaj pojawi.:). Mimo że oskarżenie pod adresem Conrada padło ponad 30 lat temu, nadal wzbudza wiele kontrowersji i pewnie nigdy nie uda się tej kwestii rozstrzygnąć. Ale dla mnie rasizm w „Jądrze ciemności” jest dość oczywisty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja odbierałem "Jądro ciemności" przede wszystkim jako opowieśc o naturze ludzkiej, która w "sprzyjających warunkach" obnaża swoją mroczną naturę, obojętnie czy są to Belgowie w Kongo, Rzymianie w Brytanii czy ... płk. Kurtz w Kambodży.

      Usuń
  3. Absolutnie się z Tobą zgadzam. Nie podoba mi się jednak to, że pokazanie własnego oblicza odbywa się w tym przypadku kosztem Innego. Tym bardziej, że skrzywiony obraz Afryki ukształtowany m.in. przez Conrada nadal pokutuje w świadomości Europejczyków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bardzo nadążam ... :-) jeśli Conrad przedstawił, oczywiście w artystycznym "skrócie myślowym" stosunki panujące w Kongo, a nie ma wątpliwości, że tak się mniej więcej (bardziej więcej) rzeczy miały to stawianie mu z tego powodu zarzutu rasizmu jest chyba nieporozumieniem. To trochę tak, jakby np. Annie Seghers postawic zarzut faszyzmu za to, że opisała obóz koncentracyjny w "Siódmym krzyżu".

      Usuń
  4. Conrad nie przedstawił stosunków panujących w Kongu, lecz między garstką kolonizatorów a tubylcami. I to w sposób niezwykle obraźliwy dla tych drugich. To tak, jakby pisać o Holokauście, używając nazistowskiej retoryki.

    OdpowiedzUsuń